...Brakowało mi Ciebie. Szukałem przyjaciół, bo ty byłeś za
daleko. Gdzie miałem twój numer telefonu? Gdzieś przepadł razem
ze wspomnieniami. Szukając kogoś kto mi pomoże znalazłem
ideał... Nawet dwa ideały...
Nad ranem tak jak zasnąłem tak teraz zobaczyłem Louisa. Jeszcze
się nie obudził, a wyglądał na tak samo wyczerpanego, a może
nawet jeszcze gorzej. Gdyby nie to że po pokoju roznosiło się
głośne „pik pik pik” a w uszach dudnił mi rytm wybijany przez
jego serce pomyślałbym, że jest martwy. Chciałem tam z nim
zostać, ale lekarze mi na to nie pozwolili. Czy oni naprawdę nie
rozumieją, że ja wiem lepiej czego on potrzebuje? Może to oni
zajmują się medycyną, ale to mi Louis powiedział co tak naprawdę
poprawi jego stan – wystarczy, że tu będę, bo on tego właśnie
chciał. Bałem się, że kiedy nie zobaczy mnie obok wystraszy się
lub stwierdzi, że znowu go opuściłem, a przecież nie mogłem.
Musiałem spełnić obietnicę.
Tak jak kazał mi personel szpitalny opuściłem pokój w którym
leżał wijący się z bólu Louis. Nie zamierzałem jednak
odchodzić. Opcja, że miałem go opuścić nie wchodziła w grę, a
myśl o powrocie do akademika przerażała mnie z każdą narastającą
minutą jaką spędziłem na korytarzu siedząc na jednym z krzeseł
przy drzwiach sali.
Próbując zapomnieć o wszystkich złych rzeczach i o tym, że Lou
pewnie już myśli, że odszedłem wyłowiłem telefon z kieszeni i
zacząłem bezmyślnie sprawdzać zawartość skrzynki pocztowej choć
wiedziałem, że nikogo specjalnie nie obchodziło co teraz robię i
nie będzie zawracał mi dupy SMS-ami, a przydałoby się. Chociaż
jeden znak... Nie? Za dużo oczekuję?
Napisałem do kilku osób. Miałem nadzieję, że ktokolwiek
odpiszę, ale nie wielką nadzieję. Nerwowo przekręcałem telefon w
dłoniach czekając na jeden dzwonek, na jedną wiadomość – znak,
że jednak nie zostałem sam. W końcu komórka zadrżała i wydał
się z niej cichy dźwięk. Od razu z szerokim uśmiechem otworzyłem
wiadomość i wyświetliła się treść: „Gratulacje! Wygrałeś!
Żeby dowiedzieć się jaka jest nagroda odpisz na podany numer.”
- Czy nagrodą jest nowy przyjaciel? - ze złością wsunąłem telefon do kieszeni.
Nagle dostrzegłem czyjąś obecność. Kątem oka spojrzałem kto to
taki. Na krześle obok siedziała niebieskooka dziewczyna wpatrująca
się ślepo w drzwi od jednej z sal operacyjnych. Drżącymi dłońmi
przeczesywała swoje miodowe włosy. Po policzkach ciekły jej łzy,
a twarz była blada . Popatrzyłem na nią mniej dyskretnie, a ona
zwróciła na mnie spojrzenie swoich morskich oczu – przeszklonych
i sinych od płaczu.
- Co się stało? - spytałem widząc ją w takim stanie.
- Mój brat... - zaszlochała, ale nie dokończyła gdyż wybuchnęła głośnym płaczem i zgięła się w pół kładąc twarz na swoich kolanach.
Objąłem ramieniem załamaną nastolatkę i zacząłem głaskać
troskliwie po plecach. Cokolwiek się wydarzyło to musiało być
naprawdę okropne.
- Nie płacz. - szepnąłem. - Musisz mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale sam nie mogłem ułożyć
sensownego zdania dzięki któremu choćby na chwilę zapomniałaby
troskach.
- Pewnie masz rację. - otarła łzy z policzków.
- Jestem Harry. - podałem jej rękę.
- Alexis. - uścisnęła moją dłoń. - A tobie co się stało? - wskazała na gips na mojej ręce.
- Nic takiego. - odparłem. - Nie jest złamana, tylko skręcona.
- To dobrze. - na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Dlatego tu jesteś?
- Niezupełnie. - spojrzałem na drzwi pokoju w którym przebywał Louis. - Czekam na kogoś.
- Aha... Czyli nie będziesz miał ochoty wyskoczyć ze mną coś zjeść?
W odpowiedzi odezwał się mój błagający o jedzenie brzuch.
- Chyba jednak nie zaszkodzi jak coś wszamię. - uśmiechnąłem się.
Alex wydawała się jakby oderwana od nieprzyjemnych myśli.
Rozmawialiśmy razem w restauracji i doskonale się dogadywaliśmy.
Wydawała się być naprawdę miłą i uroczą dziewczyną. Cieszyłem
się, że udało mi się ją jakoś czymś zająć. Może to właśnie
jej potrzebowałem, albo ona potrzebowała mnie.
- Na kogo czekałeś? - spytała dopijając resztkę kawy mrożonej ze szklanki.
- Na przyjaciela. - wspominając te słowa czułem się taki spełniony. Nazwałem go moim przyjacielem.
Alexis spuściła wzrok i zaczęła nerwowo obracać szklankę w
dłoniach.
- Nie będzie smutny jak zobaczy że cie nie ma? - patrzyła na mnie w sposób jakby czuła się winna. - Trochę mi głupio.
- Nie. Na pewno nie. - dotknąłem jej ręki. - Chyba coś muszę jeść. - roześmiałem się.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Naprawdę było mi miło, że ktoś
poświęcił mi chociaż trochę czasu. Wcześniej nudziłem się, bo
Louis jest w ciężkim stanie, a nie miałem pojęcia gdzie mieszkają
Liam, Niall i Zayn. Tak Alex wydawała się być błogosławieństwem
zesłanym dla mojej zmęczonej i znudzonej życiem duszy.
- Dziękuję, że ze mną wyszedłeś. - pogłaskała mnie po dłoniach. - Potrzebowałam towarzystwa.
- To ja dziękuję. Ja też potrzebowałem kogoś. - posłałem jej nieśmiałe spojrzenie.
Jej niebieskie oczy onieśmielały mnie. Była cholernie atrakcyjna i
nie mogłem oderwać od niej wzroku. Czy ja się zakochałem? To było
to samo uczucie... dobrze je znałem. Przeżyłem identyczne kiedy
byłem... Obok kogo? Nikogo innego jak Louisa. To wydawało się
dziwne. W końcu Alex jest ładną i miłą dziewczyną – mogłem
się zakochać. Z drugiej strony Louis jest ładnym i miłym
chłopakiem... no właśnie chłopakiem. W tym tkwi problem.
Chore było to że chyba zacząłem coś czuć - w sensie do niego.
Byłem jednak pewny, że to tylko przejściowe i nie do końca
określone uczucie. Miałem nadzieję, że z dnia na dzień to minie.
Będziemy tylko przyjaciółmi... Prawda?
Po tym jak zapłaciliśmy wróciliśmy do szpitala.
Stanęliśmy przy drzwiach pokoi, Alex tam gdzie leżał jej brat,a
ja tam gdzie miałem zastać Louisa. Wchodząc do środka
obejrzeliśmy się obdarowaliśmy się wzajemnie uśmiechami.
- Harry, wróciłeś... Tak się bałem. - jęknął Lou.
Podbiegłem do niego. Przygarnąłem go do siebie i przytuliłem z
całej siły.
- Przepraszam LouLou, tak cię przepraszam. Już więcej cię nie opuszczę. Wybacz mi proszę. - błagałem go.
Chłopak cały dygotał. Co mu było? Nadal tak źle się czuł? Nie
chciałem żeby cierpiał.
- Boję się. Cały czas. - wydyszał.
Pogłaskałem go po policzku.
- Czego się boisz?
- Umrę. - złapał mnie za rękę i zaczął ją ściskać z całej siły. - Umrę, Harry. Ja nie mogę zasnąć bo umrę.
- Wcale nie, nie umrzesz. - próbowałem go uspokoić.
- Nie mogłem się obudzić. Chce mi się spać. - w oczach Louisa błyszczały łzy. - A jak zasnę? Nie obudzę się.
Nie wiedziałem dlaczego się tak zachowywał. Panikował. Byłem
pewny, że to wszystko przez narkozę – to uczucie senności i ten
stres. Musiałem zostać z nim, żeby czuł się bezpieczny.
Louis nie mógł powstrzymać płaczu. Leżał wtulony we mnie. Nie
mogłem się nawet ruszyć, bo tak mocno mnie ściskał.
- Już dobrze, wszystko w porządku. - uciszałem go głaszcząc czule po głowie.
- Nic nie jest w porządku. - jęczał.
Czułem się winny, że wyszedłem od niego, ale czy miałem jakiś
wybór? Chciałem, żeby wiedział, że nic mu nie grozi, żadna
śmierć, że po prostu jest bezpieczny. Nie miałem pojęcia jak mu
to wbić do głowy.
Musiałem z nim zostać i dopilnować żeby w spokoju zasnął.
Wiedziałem, że kiedy tego nie zrobi będzie wyczerpany co jeszcze
bardziej będzie wpływać na jego stres. Nie mogłem do tego
dopuścić. On musi wiedzieć, że mi na nim zależy.
Czuwałem przy nim przez całą noc. Godziny dłużyły się, a ja
miałem wrażenie jakbym siedział tam przez kilka dni. Trzymałem go
za drżącą rękę szepcząc co jakiś czas „Mój mały LouLou”
na co on za każdym razem uśmiechał się delikatnie. Byłem głodny
i spragniony, ale teraz nic nie było ważniejsze od mojego
przyjaciela. On potrzebował mnie bardziej niż ja czegokolwiek.
Byłem z tego powodu dumny. Nie byłem sam. On też nie był sam.
Mieliśmy siebie nawzajem. Tego potrzebowałem, na to czekałem.
Byłem pewny, że mój Louis zrobiłby dla mnie to samo. Kiedyś to
ja będę w potrzebie, a on przyjdzie mi z pomocą.
Podśpiewywałem mu jakąś spokojną piosenkę. Chłopak z rozkoszą
mrużył oczy. Ziewnął i z uśmiechem wtulił się w moją rękę.
Udało się? Przez chwilę wstrzymałem oddech jakbym bał się, że
choćby najmniejszym szmerem zburzę idealną ciszę którą
przerywało ciche pikanie naśladujące rytm wybijany przez jego
serce. Louis zamruczał pod nosem przytulił się do mnie mocniej.
Zaczął głęboko oddychać pochrapując przy tym. Zasnął. Teraz
moja kolej żeby powiedzieć:
- Dobranoc, LouLou. - ucałowałem go w policzek.
Mamy CZECI rozdział
Nie miałam pomysłu co napisać, ale obiecuję, że później będzie się dziać trochę więcej (taka przejściowa forma xD)
Nie miałam pomysłu co napisać, ale obiecuję, że później będzie się dziać trochę więcej (taka przejściowa forma xD)
Zapraszam do komentowania i obserwowania bloga
Liczę na wasze opinię w komentach lub na Twitterze-----> @PaulaMlAmour
Dziękuję kocham was i do następnego :*
wow!!! to jest boskie <33! masz meeega talent!! nie wiem co napisać. zaniemowilam :3
OdpowiedzUsuńHmm. Rozdział niee jest lipny tylko świetny. <3 juz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału:* dodawaj szybko <33
OdpowiedzUsuńDroga Paulo!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy kiedykolwiek znajdę słowa, które wyrażą jak wspaniała jesteś, a w szczególności twoje opowiadania. Przy twoim talencie, ja czuje się niczym, osobą, która nie nadaje się do niczego jednak to niestety jest prawda. Każde twoje opowiadanie sprawia, że czuję się lepiej, to one są moją inspiracją w życiu, wzruszają i pobudzają poczucie miłości. Dzięki nim można zobaczyć, że miłość jest bezgraniczna i każdy ma do niej prawo. Mam nadzieję, że nigdy nie zmarnujesz swojego talentu i już zawsze będziesz pisała. Pamiętaj, że ja zawsze będę cie wspierał w dążeniu do marzeń, ponieważ każdy ma do tego prawo, każdy ma prawo poczuć się wyjątkowym, potrzebnym, docenionym.
Twój Harry ♥
Ech...nie wiem co napisać.... To było...po prostu...zajebiste!!! CHCE WIĘCEJ!!!! *_* mum please!!!!
OdpowiedzUsuń